Węgrzce na sportowo – relacja z trzeciej wycieczki rowerowej

Do trzech razy sztuka!
Czas na relację z trzeciej wycieczki rowerowej w ramach “Węgrzce na Sportowo”. Można powiedzieć, że pierwsze dwie wycieczki były jakby przygotowaniem do tej trzeciej. Nie była najdłuższa, ale przez opady deszczu z piątku na sobotę stała się najbardziej wymagającą i najbardziej błotnistą. Ale spokojnie – nie brnęliśmy w błocie po ośki kół, co nie znaczy, że nie było błotnych przygód! Nasz nietrudzony Adaś, który objął przez moment rolę prowadzącego – Adamy chyba już tak mają, że lubią prowadzić 😉 – w pewnym momencie wpadł prawym butem w błoto. Walka z zasysającym buta błotem była zażarta, jednak Adaś okazał się zwycięzcą 🙂 W nagrodę przywiózł mamie po wyprawie – oprócz brudnego roweru – dodatkowo całkowicie ubłoconego buta, ale za to prawie czystą skarpetkę 🙂

Ale żeby nie było, że tylko błoto i ciężko było na wycieczce. Nie, nie… wcale nie było aż tak strasznie i ciężko. Trasa wycieczki na życzenie uczestników wiodła przez Bosutów i Dziekanowice do Lasu Młodziejowskiego. Jak zwykle starając się wykorzystać przeróżne drogi i ścieżki. Było pod górę, ale było też z górki, było po asfalcie, ale też po polnej ścieżce czy nawet po trawie.

W Dziekanowicach mieliśmy okazję odwiedzić krowy w czasie ich obiadu albo raczej już poobiedniej sjesty. A wiecie co miały na niedzielny obiad? Ogromną górę marchewek! Tak, nie trawę, nie siano – a marchewki! Może to taki niedzielny rarytas? Zastanawialiśmy się, jakie mleko dają po takim marchewkowym obiedzie… 😉

Jadąc dalej wzdłuż Dłubni zatrzymaliśmy się na chwilę przy stopniu wodnym. Ku naszemu zdziwieniu poziom wody okazał się bardzo niski mimo opadów deszczu dzień wcześniej. Trasa prowadziła dalej wierzbową alejką, aż dotarliśmy do celu czyli wspomnianego Lasu na pograniczu Książniczek i Młodziejowic. Wjechaliśmy do wąwozu zatrzymując się przy “krzywym drzewie” i robiąc sobie pamiątkowe zdjęcie. Nieco dalej podziwialiśmy strome podjazdy i zjazdy. Sądząc po śladach jest to miejsce dla miłośników dwóch kółek z silnikiem i tylną oponą wgryzającą się w grunt… Wróciliśmy do początku innego wąwozu, którym wyjechaliśmy z lasu drogą wijącą się jak wąż prosto na polanę, z której rozpościerał się piękny widok na okolice te bliższe i te nieco dalsze… bo widać było również Babią Górę!

Stąd już szybki zjazd do miejscowości Bosutów i powrót asfaltową drogą do Węgrzc. Zakończyliśmy naszą wyprawę z żalem, że to już ostatnia… i nadzieją, że może jeszcze kiedyś uda się taką zorganizować 🙂
Dziękujemy za wspólną i co najważniejsze bezpieczną jazdę.

Adam Furgała

Dofinansowano ze środków Programu „Działaj Lokalnie” Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego przez Akademię Rozwoju Filantropii w Polsce we współpracy z Ośrodkiem Działaj Lokalnie Stowarzyszeniem Korona Północnego Krakowa.